Swoją postawą bohater zaprzeczył zasadzie, że trzeba zabijać, żeby samemu nie stracić życia.

Szalony, głupi, naiwny, różnie go nazywano, jednak jego pragnienie zostania lekarzem polowym było tak mocne, że dzięki swojej wierze nie wyparł się go.
Poruszająca jest scena kiedy Desmond, po skończonej bitwie kiedy wszyscy śpią, modli się do Boga, mówiąc,że Go nie słyszy i zadaje Mu pytanie "gdzie jesteś?". Słyszy wtedy na polu bitwy, ciche wołanie o pomoc. Rozeznaje to jako Bożą wolę i idzie uratować swojego kolegę. Jednak na jednym się nie kończy, ratuje kolejnych swoich braci. W modlitwie prosi Boga o siły w ocaleniu jeszcze jednej osoby i jeszcze jednej .... aż uratował siedemdziesięciu pięciu żołnierzy.
W perspektywie opowiedzianej historii, która rzeczywiście się wydarzyła, można by podyskutować o filozofii wojny, pacyfizmie, wierze.
Postawa Desmonda, stawia nas w konfrontacji, ze samym sobą. W jaki sposób broniłabym swoich przekonań, jak bym się zachowała kiedy wszyscy dookoła próbowaliby przekonać mnie o mojej omylności. Czy moje poglądy określają to kim jestem, czy zmieniają się jak chorągiewka na wietrze?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz