czwartek, 31 maja 2018

Anoreksja w filmie #3

"Moja chuda siostra" reż. Sanna Lenken

"Zaburzenia odżywiania są jak uzależnienie, jak alkoholizm"

Podobny obrazFilm opowiada historię dwóch sióstr Katji i Stelli. Pierwsza z nich jest piękną łyżwiarką, która odnosi sukcesy i jest oczkiem w głowie rodziców. Druga natomiast, młoda dziewczyna, zauroczona jest trenerem siostry. Zazdrości również Katji jej zgrabnej, chudej figury oraz popularności i uwagi, która jest skierowana w jej stronę. Stella nie potrafi sprostać narzuconemu sobie ideałowi kobiecości, a dopiero wchodzi w okres dojrzewania. 

Stella pragnie pozostać w cieniu siostry. Świadomie usuwa się na bok, aby móc obserwować z ukrycia i upodobniać się do swojego ideału. Taka postawa pozwala jej pierwszej zorientować się w temacie zaburzeń odżywiania Katji, której jest coraz mniej, a wymuszanie wymiotów zdarza się coraz częściej.

Ukazanie filmu z perspektywy dziecka, kogoś bezpośrednio nie chorującego na anoreksje, a której bliska osoba się z nią zmaga, pozwala pokazać jak ciężko odnaleźć się w podobnej sytuacji ... kiedy staramy się ze wszystkich sił pomóc, zrobić wszystko co w naszej mocy, ale tak naprawdę nasze zmagania tylko odbijają się od tarczy i nie przynoszą żadnego efektu.

Główna bohaterka mimo, że jest lubiana, posiada kochającą rodzinę, osoby do których może się zwrócić, rozwija się i podąża za swoją pasją, to jednak jest samotna. Więcej jest ona zagubiona w otaczającym ją świecie. 

Kiedy choroba uderza w rodzinę, wszystko zaczyna się rozpadać. Zdrowe relacje, które dotychczas działały wydawać by się mogło bez zastrzeżeń zaczynają szwankować. Wkroczenie rodziców, aby ratować córkę oraz bunt Katji powoduje, że wszystko przypomina tykającą bombę, w której mała Stella musi się odnaleźć i szybko dorosnąć. 

Reżyserka wprowadza niepokój zestawiając ze sobą bohaterów, balansuje między różnymi stanami psychicznymi jak i egzystencjalnymi. Sanna Lenken chorowała w młodości na anoreksję więc tematyka filmu jest jej bliska. Ukazanie jednak samej choroby nie wyróżnia się w żaden sposób w masie podobnych filmów. Powiedziałabym nawet więcej, wątek ten jest słabo rozwinięty pod względem psychologicznym. 

Urokliwa jest rola Stelli w tym filmie, kiedy to nieporadne zakompleksione dziecko, bierze na swoje ramiona cały ciężar historii. Siostrzana pomoc i więź, ma szanse w walce o uzdrowienie. Subtelność tego filmu gwarantuje naturalność i pozwala nam przyjrzeć się walce dziewczyn w odnalezieniu siebie. 

piątek, 25 maja 2018

Anoreksja w filmie #2 Zespół Tourette’a w filmie #1


"Vincent chce nad morze" reż. Ralf Huettner

 
"pragną od życia więcej niż zostało im dane".

Znalezione obrazy dla zapytania vincent chce nad morzeDzisiejszy film zaprezentowany będzie w dwóch odsłonach Niemieckiej i Amerykańskiej.

"Vincent chce nad morze" po produkcja kina niemieckiego z 2010 roku. Historia przedstawiona w filmie opowiada o losach trójki młodych ludzi, cierpiących na inne choroby i na pierwszy rzut oka zupełnie od siebie różnych. Łączy ich jednak ogromne poczucie samotności oraz poczucie wykluczenia społecznego jak i alienacji.

Głównym bohaterem jest Vincent, który cierpi na zespół Tourette'a. Przejawia się on poprzez nerwowe tiki ruchowe jak i werbalne. Osoba z tym zespołem nie panuje nad nimi, albo przychodzi jej to z ogromnym trudem i wymaga dużej kontroli (co przy innych objawach takich jak nadpobudliwość) jest niezwykle utrudnione. 

Vincentem po śmierci matki, postanawia zająć się ojciec, który wcześniej opuścił rodzinę wraz z pierwszymi objawami chorobowymi syna. Dobrze sytuowany mężczyzna, w nienagannym garniturze i zajmujący się polityką, wstydzi się Vincenta. Nie rozumie syna i jego choroby, uważa wręcz, że ten robi mu na złość dlatego w ostateczności postanawia umieścić go w zakładzie psychiatrycznym. 
Poznaje tam również Alexa pedantycznego chłopaka z nerwicą natręctw. Dzielą razem pokój, lecz dla głównego bohatera jest to kolejna życiowa udręka. Alex uważa, że to wyłącznie jego pokój, w którym nie ma miejsca dla Vincenta, gdyż zaburza jego sterylność. Drugą osobą, którą poznajemy jest Marie, dziewczyna zmagająca się z anoreksją.
Główny bohater pragnie rozsypać prochy mamy nad morzem, dlatego postanawia uciec z zakładu i tutaj zaczyna się właściwa akcja. 

Los wyżej predstawionych bohaterów niespodziewanie się splata, kradną oni auto należące do dyrektorki ośrodka i wyruszają w szaloną podróż nad morze. Tutaj pojawia się dobrzy znany motyw drogi, oparty na znanych już w kinie schematach. Poszukiwanie wolności, przyjaźni, miłości, które mają na celu przemianę bohaterów, ale także i widza. 

Jestem zachwycona rolą Floriana Davida Fitza, który wcielił się w rolę Vincenta, gdyż granie postaci z chorobą neurologiczną jest nie lada wyzwaniem. Aktor zrobił to niezwykle autentycznie. Moje serce skradł Johannes Allmayer (Alex), w swojej pedantycznej odsłonie natomiast Karoline Herfurt (Marie), stworzyła interesującą kreację, jednak wydaje mi się, że pozostała w cieniu męskiej dwójki.

Film ma niewątpliwie charakter moralizatorski, uświadomienie nam, że wszyscy jesteśmy tacy sami. Choroba nas nie dyskwalifikuje, nie powoduje, że stajemy się anormalni. Banały, a film sam w sobie nie zachwyca niczym szczególnym, jednak ma w sobie coś interesującego i przyjemnego. Zamiast traktować go jako produkcję edukacyjną, warto spojrzeć na niego po prostu jako na przyjemną produkcję, która mówi o spełnianiu marzeń. Trochę humoru, zabawy, dobrej gry aktorskiej. Nic nadzwyczajnego jednak przyjemnego. 

Podobny obrazW 2014 roku wychodzi amerykański film "Troje na gigancie" (reż. Gren Welles), remake niemieckiego filmu "Vincent chce nad morze". Pokusiłam się o obejrzenie go i po prostu nie rozumiem czemu ta produkcja powstała. Jeśli niemiecka wersja była przewidywalna i schematyczna, to oglądanie tego po raz drugi było niezwykle nużące. Gra aktorska, pomimo znanych twarzy była zdecydowanie słabsza od pierwowzoru.  

Przeglądając recenzje i blogi filmowe napotykałam się na wyrazy zachwytu skierowane w kierunku amerykańskich twórców: scenariuszem, opowiedzianą historią, połączeniem tragedii z komedią. Pokazuje to, że ludzie nie zadają sobie trudu poszukania podstawowych informacji o produkcji, a amerykańcy producenci zbierają laury, wykorzystując i kopiując oryginał w każdym możliwym calu. 

"Troje na gigancie" to film stworzony pod nastoletnią widownię, to co ratowało i nadawało uroku niemieckiej produkcji tutaj zostało zatracone. Jednak wierzę, że może się on spodobać i trafić do pewnego kręgu odbiorców. Hipsterski Vincent dla Hipsterskiego amerykańskiego Kowalskiego. Ja tego nie kupuję. 


wtorek, 15 maja 2018

Autsajderzy #1


Homme Less reż. Thomas Wirthensohn 



"Podążaj za szczęściem, ale bądź przygotowany na życie w koszmarze"

Znalezione obrazy dla zapytania homme less

Mark Reaya to model i okazjonalny aktor dla którego, jak sam mówi: "fotografia to tylko hobby". Łapie się różnych zajęć, aby sobie dorobić: zostaje statystą, wykonuje zdjęcia, pracuje jako Święty Mikołaj. Ma szczelnie zaplanowany grafik od wczesnych godzin porannych do późnej nocy, gdzie kończy jako ostatni klient Starbucksa. Znajduje czas na siłownię i ma powodzenie u kobiet. Na pierwszy rzut oka mamy do czynienia z zadbanym facetem, wygadanym i inteligentnym. 

W młodości Mark był modelem, zarabiał i wydawał, zarabiał i wydawał. Po ukończeniu uniwersytetu w Charleston spakował plecak i wyruszył do Europy. Jednak w latach 90 kiedy zachorował jego ojciec błogie pasmo sukcesu zaczęło się powoli kruszyć. Po powrocie do domu zaczął podejmować dorywcze prace, jednak wraz ze śmiercią taty, bańka z marzeniami ostatecznie prysła. Ostatnie oszczędności zostały wydane,a Marka nie było już stać na wynajmowanie własnego mieszkania. Nie mógł znieść swojej sytuacji i miał dość nocowania u przyjaciela, tak więc z aparatem w dłoni wyruszył po raz kolejny do Europy, aby stać się fotografem. Plany Marka pomimo wielkich ambicji znowu nie przyniosły mu sukcesu. Sypiał na dworze, mył się w ulicznych umywalkach przy pobliskich restauracjach, a wieczorami dobrze ubrany przechadzał się pomiędzy milionerami na bogatych przyjęciach, trzymając w ręku kieliszek z tanim winem, które wcześniej sam przemycał do lokalu. 

Jednak pomimo, że początkowo taki tryb życia odpowiadał bohaterowi, z czasem zaczął nużyć, dlatego postanowił powrócić do Nowego Yorku, gdzie po nocy spędzonej w tanim motelu, z pluskwami za towarzyszy, postanowił, że zmieni swój nocleg na dach jednego z budynków w East Village. "Na kilka dni" pomyślał i tak minęło sześć lat. 

Jego dobytek składał się z kilku ciuchów, koca dorwanego w lumpeksie, laptopa i aparatu fotograficznego. Nocami przykrywał się plandeką aby być niewidocznym, a rano biegł na siłownie, gdzie oprócz ćwiczeń mógł skorzystać z prysznicu i elektryczności. Zleceń było coraz więcej, jednak wciąż za mało na własne lokum. Dobrze ubrany, czysty i zadbany nie był nawet w najmniejszym stopniu posądzany o bezdomność.   

Po latach ukrywania się i milczenia Mark zaczął głośno opowiadać o swoim życiu, które zainteresowało wielu ludzi. Rezultatem tego jest film dokumentalny Homme Less. 

Znajdziemy w nim portret Nowego Yorku, miejsca owianego wieloma mitami, marzeniami ludzkimi, porażkami. 

Mark ukazany jest tutaj jako bezdomny z wyboru, który posiada za swoimi plecami duże grono przyjaciół, znajomych, rodziny, która zawsze może mu pomóc. To opowieść o chęci bycia niezależnym, samowystarczalnym i to za wszelką cenę. Ubrany w drogie ciuchy i ekskluzywne buty odmawia sobie posiłku czy noclegu w ciepłym łóżku. Jego życie jest jedną niekończącą się grą pozorów. Sam przyznaje, że "ma wprawę w ściemnianiu". Dla mnie też taki jest ten film. Ciężko mi uwierzyć w tę niekończącą się idyllę bohatera, w nienagannej koszuli i jego poczucie wyzwolenia. W moim przekonaniu jest ono jedynie fikcją i marzeniem, w które sam uwierzył. Bohater wykreował sobie świat, który co prawda daje mu poczucie władzy i decydowania o wszystkim, ale ponosi za to wysoką cenę: samotności, ciężkiej pracy, niepewności i niestety też niepowodzenia. Mark nie jest już młodym mężczyzną, jak długo da radę żyć w taki sposób? Gdzie zakończy się jego podróż? (wśród ogromnej rzeszy bezdomnych NY czy w rodzinnym ciepłym domu). Czym będzie wtedy dla niego wolność? 

Jedno jest pewne o Marku Reay'u i jego stylu życia, mógł usłyszeć teraz cały świat. Mark ma szczęście, stać go będzie na nowe buty. 

poniedziałek, 7 maja 2018

Anoreksja w filmie #1

''Aż do kości" reż. Marti Noxon   


"Ludzie mówią “kocham cię”. A tak naprawdę kochają to, jak sami się czują dzięki “kochaniu”. Albo kochają to, co mogą od ciebie wziąć."


Znalezione obrazy dla zapytania into the bones
Chciałam ten nowy cykl zacząć od klasycznych filmów opowiadających o anoreksji. Jednak mało jest dobrych filmów, poruszających ten wydawać by się mogło popularny temat. Dlatego zacznę od ostatniej produkcji Netflix, która wywołała ogromny zachwyt wśród młodej widowni. 

Główną bohaterką jest Ellen(w tę rolę wcieliła się Lili Colins), która chora jest na anoreksję. Trafia ona do ośrodka, w którym podjąć ma leczenie. Jednak sam problem anoreksji zostaje zatracony i przedstawiony jest mało wiarygodnie. Ellen wydaje się dziewczyną, która sama nie wie czego chce, jest obrażona na cały świat, narzeka i zachowuje się jak rozpieszczone dziecko. Brakuje też rozwinięcia pozostałych bohaterów, których dziewczyna poznaje w ośrodku. Wszyscy zmagają się z anoreksją, ale czym ona tak naprawdę jest, nie zostaje przedstawione. Brak tu szokujących scen, mocnych zmagań wewnętrznych bohaterów, a wszystko sprowadza się do niejedzenia i ewentualnego liczenia kalorii. 

Jak ja odczytałam ten zdawkowy obraz anoreksji z filmu? Jako przygodę, kiedy twoje ciało jest szczupłe, piękne, atrakcyjne; kiedy wszyscy dookoła zwracają na ciebie uwagę; kiedy masz szanse na poznanie nowych ludzi, zawiązania przyjaźni, a nawet znalezienia miłości; kiedy jesteś wolna i niezależna, bo masz władzę nad tym co trafia do twojego żołądka; a anoreksja jest tylko czymś przejściowy(co jest jawną bzdurą, gdyż jej skutki są nieodwracalne dla zdrowia).

Dla mnie ten film nie mówi o chorobie ani słowa, wręcz twierdzę, że do niej zachęca. I wierzę, że może budzić on pragnienie bycia jak bohaterka filmu, której historia kończy się happy endem, dodatkowo mieszczącej się w rozmiar 34. Dlaczego tak uważam? Ponieważ po seansie zajrzałam na blogi pro-any, dziewczyn zafascynowanych anoreksją oraz na tumlera, który jest kopalnią na temat młodych ludzi i obecnych trendów. Kadry z filmu, były rozpowszechniane po cały internecie. Czytałam dyskusje dziewcząt, które zapragnęły być jak bohaterka filmu: ładna i szczupła, a zdjęcia jej ciała służyły za inspirację. 

Jeśli ten film nie mówi o anoreksji to o czym? Na pewno o tym jak nie mówić się i nie robi się filmów o anoreksji. Jeśli prawdą jest również cała promocyjna otoczka filmu, że Lili Colins również się zmagała z anoreksją, to oceniam ten film jeszcze bardziej negatywnie, gdyż aktorka musiała bardzo drastycznie schudnąć do roli, co nie ważne z jak liczną obstawą specjalistów było bardzo ryzykowne i niebezpieczne, dla jej zdrowia.